“Zdrowie obywatela jako kapitał społeczny.” Wykład Doroty Gudaniec

W lutym tego roku w Warszawie odbyła się konferencja zorganizowana przez Polsko – Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego. Podczas niej miało miejsce niezwykle rzeczowe i zarazem emocjonalne wystąpienie Doroty Gudaniec, matki czwórki dzieci, edukatorki i aktywistki. Osoby, która swoim zaangażowaniem i historią znacząco wpłynęła na zmianę prawa dotyczącego stosowania konopi jako leku. Tematem jej przemowy było „Zdrowie obywatela jako kapitał narodowy”.

 

Jak to wszystko się zaczęło?

Kiedy na świat przyszedł chory na Zespół Downa syn pani Doroty dla systemu z góry był skreślony. Pani Dorocie mówiono, że „to” długo nie pożyje. Co więcej w siódmym miesiącu życia chłopca, okazało się, że choruje także na padaczkę. Trzymiesięczny pobyt w szpitalu pozwolił postawić diagnozę, która brzmiała „padaczka lekooporna”. Pani Dorota wierzyła w kompetencję lekarzy oraz w to, że dziecko jest pod najlepszą opieką. Jak sama przyznaje, była zindoktrynowana. Tymczasem, choremu Maxowi podano łącznie 23 leki neurologiczne, co prowadziło do głębokiego upośledzenia. W wieku 5 lat dziecko trafiło na OIOM, gdzie rodzice usłyszeli, że „proceduralnie nic nie da się zrobić”. Chłopiec przeżył stan padaczkowy i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Przeżył sepsę, zakrzepicę, zapalenie osierdzia, zapalenie wyrostka sutkowatego piramidy kości skroniowej.

 

Cel uświęca środki

W międzyczasie do Doroty Gudaniec dotarła wieść, że w Stanach Zjednoczonych jest dziecko w podobnym stanie, któremu pomagają konopie. Udała się z tą informacją do lekarzy, którzy zapytali ją jednak, czy pomieszało się jej w głowie, oraz stwierdzili, że konopie to narkotyki. Dodali, że nie mogą nic z tym zrobić, ponieważ nie mają procedur, które dopuszczały by zastosowanie medycznej marihuany.

Dorota Gudaniec bezradna wobec systemu i procedur, postawiła wszystko na jedną kartę. Biorąc całe ryzyko na siebie, nie mówiąc nawet mężowi, postanowiła działać na własną rękę. Zaczęła podawać synowi herbatę. Zaparzyła ją na bazie suszu konopi, który udało się ściągnąć zza granicy (wówczas jeszcze nielegalnie). Max ma padaczkę, którą prawdopodobnie będzie miał na zawsze, ale dzięki terapii z zastosowaniem konopi znacznie poprawiła się godność jego życia. Dzięki konopiom życie chłopca diametralnie się zmieniło. Liczba napadów z kilkuset dziennie, ograniczyła się do zaledwie kilku na miesiąc. Dziecko zaczęło być ciekawe świata, odzyskało wzrok, słuch, nie odczuwało efektów ubocznych tej terapii. Wcześniej Max nawet nie podnosił głowy, teraz uczy się chodzić.

 

Dlaczego wszystko jest tak skomplikowane?

Dorota Gudaniec trafnie punktowała niedoskonałości systemu, a także obnaża prawdę o przemyśle farmaceutycznym. Stwierdza, że pacjent wyleczony to po prostu stracony klient. Jej syn był klientem tego systemu stosując aż 23 leki neurologiczne.

“Co by było gdyby ludzie przestali mieć alergię? Padnie biznes – korporacje nie będą miały co robić. Kiedy Polak będzie kapitałem narodowym? Kiedy zadbamy, żeby był zdrowy? Żeby miał dostęp do najlepszych metod, żeby mógł tanio się leczyć? Musimy zrobić to my. Nie partie, nie politycy. Mamy prawo wymagać, żądać i mamy prawo się nie godzić na to co system nam funduje.” – kontynuowała pani Dorota.

Z dalszej części wykładu, uczestnicy dowiedzieli się, że wprowadzenie możliwości uprawy konopi bez tak rygorystycznych przepisów wpłynęłoby na wzrost gospodarczy. Przywołany został przykład Kolorado, który będąc niegdyś najbiedniejszym stanem USA, od wprowadzenia pełnej legalizacji wypracował 18 miliardów dolarów nadwyżki budżetowej. Ustawa, która zalegalizowała medyczną marihuanę w Polsce nie jest doskonała. Należy zwrócić uwagę, że korporacje przez swoje lobbingi zadbały o to abyśmy musieli „zielsko” sprowadzać zza granicy, podczas gdy mamy potencjał aby uprawiać je samodzielnie, co znacząco wpłynęłoby na obniżkę ceny medycznej marihuany. Gram konopi w Niemczech w przeliczeniu na złotówki kosztuje 30zł, u nas lek tej samej firmy to koszt 75 zł.

You can share this: